Eksmałżonkowie Elle (Diane Keaton) i Don (Robert de Niro) Griffin szczerze się nienawidzą. Gdyby mogli, rozszarpaliby się na strzępy! Teraz jednak będą musieli udawać najszczęśliwszą rodzinę pod słońcem. Na ślubie ich adoptowanego syna ma pojawić się głęboko wierząca Madonna Soto – biologiczna matka pana młodego. „Mówią, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach. Podczas rozprawy spadkowej przekonałam się o tym osobiście. Moja siostra okazała się pazerna i podstępna!". Spluń jej na ryj przy łamaniu się opłatkiem albo przynajmniej wpędź ja w poczucie winy, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu i nie można nikogo nie liczyć nawet jak wychodzi Podobno z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Czytając codziennie Wasze historie, niestety można wyciągnąć wniosek, że czasem znajomi są bardziej "Teściowa co niedzielę gotuje obiad, którego nie lubię. Podobno z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Czy aby na pewno? Zobaczcie sami, dziś o 18:00 w Kontakt Klubokawiarnia. Wernisaż wystawy fotografii Aleksandry Popandy. Wypominanie sobie przeszłości, wzajemne ocenianie i wytykanie błędów, szantaże emocjonalne – kwintesencja powiedzenia, że z rodziną najlepiej wychodzi się… na zdjęciu. 2. Kieł. Zupełnie odizolowana od świata zewnętrznego rodzina żyje i funkcjonuje według praw narzuconych przez ojca (Christos Stergioglou). Niczym dyktator . fot. Adobe Stock Zawsze szczyciłam się tym, że mam dobre stosunki z rodziną. Z obcymi, powtarzałam, różnie się może ułożyć, ale rodzina to jest rodzina. Na krewnych zawsze można liczyć. Dlatego nie miałam zamiaru tracić czasu na nawiązywanie jakichś tam znajomości z koleżaneczkami czy przyjaciółeczkami. Niech sobie inne głupie baby plotkują po opłotkach, ja zamierzałam poświęcać swój czas tylko tym, którzy później, w razie jakiegoś nieszczęścia, odwdzięczą się realną pomocą. Gdy organizowałam imieniny – zapraszałam tylko siostry i szwagrów. Gwiazdka, awans w pracy, jakakolwiek okazja – wszyscy wiedzieli, że dla krewnych drzwi mojego domu są zawsze otwarte. I, nie chwaląc się, nie o same pogaduszki chodziło odwiedzającym mnie krewnym. Wiem, co należy do obowiązków dobrej gospodyni i staram się jak mogę sprostać zadaniu. Na uroczystości, z jakiejkolwiek by ona nie była okazji, musi być domowy pasztet, co najmniej trzy rodzaje ciast, no i jakaś nalewka. Panowie w naszej rodzinie za kołnierz nie wylewają i byle czego nie pijają. Już moja w tym głowa, żeby z naszego domu wychodzili zawsze zadowoleni. Nie chwaląc się, nigdy nie było inaczej. Nic dziwnego, że w naszej rodzinie utarło się, że to do nas wszyscy zjeżdżają na Wigilię i Wielkanoc. Wiadomo, nigdzie nie ma jak u Baśków. Parę razy buntowałam się nawet na ten obyczaj – bo to wiadomo, narobi się człowiek po łokcie, a inni tyle że się przy stole rozsiądą – ale w końcu kapitulowałam. Z tradycją rodzinną się nie dyskutuje. Bo tak po prawdzie to wszystkim rzeczywiście było u nas najwygodniej. Większość rodziny, zarówno od strony męża, jak i od mojej, mieszka w blokach, w ciasnych klitkach. Tylko nam z mężem się poszczęściło. Kilka lat temu kupiliśmy niedrogo kawałek ziemi za miastem. Potem udało nam się, nie bez wyrzeczeń, na tej działce pobudować dom. Jak to mówią – ciasny, ale własny. Zresztą, aż taki bardzo ciasny to ten nasz dom nie jest. Miejsca starczy i dla gości z nocowaniem. Dlatego ludzie chętnie do nas zjeżdżają. A że mieszkamy w niebrzydkiej okolicy, nad jeziorem, wśród lasów – już od połowy września zaczynają się telefony: – Macie jakieś plany na Boże Narodzenie? Bo my chcieliśmy gdzieś wyjechać, ale jak policzyliśmy koszty, to wyszło nam, że lepiej w domu siedzieć… No i tak nam się cioci pasztet przypomniał, więc stwierdziliśmy, że takiego to nigdzie w świecie nie zjemy… To co, znajdzie się na tym poddaszu dla nas miejsce? I przed Wielkanocą to samo! Nic tylko: „My nie zrobimy kłopotu, w kąciku sobie przycupniemy…”. I weź tu, człowieku, odmów takiemu, tym bardziej, że przecież to rodzina. No nie wypada i już. Antek, mój ślubny, nieraz się buntował: – Zero odpoczynku, wiecznie te ich dzieciaki biegają z piętra na piętro, niewychowane miastowe bachory. Powiedz im, Baśka, że skoro swoje domy mają, to niech w nich siedzą. Ale ja nie zamierzałam się jego gadaniem przejmować. Wiadomo, chłop. Na stosunkach z ludźmi się nie zna, a z rodziną przecież trzeba żyć dobrze. Jak nam na chleb zabraknie, to kto nas poratuje, jak nie najbliżsi?! Tak myślałam, ale nigdy jakoś nie było okazji przekonać się, czy mam rację. Odpukać, nieźle nam się wiodło. Antek znalazł jeszcze za komuny pracę w fabryce szkła. Zakłady dookoła upadały, a ich jakoś się trzymał. Raz było lepiej, raz gorzej, ale zawsze jakoś tam było. Dlatego jak grom z jasnego nieba spadła na nas ta wiadomość. Pewnego zwyczajnego zimowego popołudnia mój mąż wrócił z pracy blady i z podkrążonymi oczami. Strach było do niego podchodzić! – Boli cię co? – zagadywałam kilka razy, zaniepokojona, bo nie w jego stylu było siedzieć bez ruchu przed telewizorem i zmieniać bezmyślnie kanały. Antek wyznawał zasadę, że w domu zawsze jest coś do zrobienia i tylko nieroby albo staruszkowie spędzają życie na kanapie – Serce może? Ziół ci naparzę… – To koniec. Na stare lata to koniec, Baśka – Antek spojrzał na mnie poważnie, jakby w ogóle nie słyszał, co do niego mówiłam. Poczułam zimny pot spływający mi po karku. „Czyżby Antek czuł się aż tak źle? Na nic się ostatnio nie skarżył, ale tyle teraz się słyszy o nowotworach, młodzi ludzie chorują, a my nie jesteśmy w końcu już dawno w kwiecie wieku…” – Dopadło cię? Jakieś choróbsko, tak? Wspólnie damy radę… – zaczęłam nieudolnie go pocieszać, nie bardzo wiedząc, jak nakłonić mojego męża do zwierzeń. Ale Antek spojrzał na mnie, jakbym postradała zmysły. – O czym ty, do licha, gadasz, kobieto?! – warknął. – Zwolnili mnie z pracy. Po czterdziestu latach wyrzucili mnie jak niepotrzebnego psa. Kilka lat przed emeryturą, rozumiesz? Co ja teraz zrobię, gdzie mnie przyjmą?! To koniec! Teraz dopiero zaczęło to do mnie docierać. Wprawdzie koledzy Antka dawno już wspominali o masowych zwolnieniach w jego zakładzie, ale do głowy mi nie przyszło, że ten problem mógłby dotknąć także nas. „Antka nie ruszą” – myślałam. „Nikt nie zwolni faceta, w takim wieku. Wiadomo przecież, że innej pracy nie znajdzie” – kombinowałam. Jak widać, byłam naiwna. Kierownictwo zakładu podjęło decyzję o zwolnieniu całej kadry powyżej pięćdziesiątego roku życia i nie było na nich siły. Gdy minął pierwszy szok, zrozumiałam, że muszę szybko zacząć działać. Antek wciąż jeszcze nie był w stanie się otrząsnąć. Nic tylko siedział na kanapie i użalał się nad sobą. Dotarło do mnie, że teraz ja mogę wziąć sprawy w swoje ręce i jakoś uratować nas przed finansową katastrofą. Od razu przypomniało mi się, że mój szwagier prowadzi nieźle prosperujący komis samochodowy. Przy okazji ostatniej wizyty u nas wspominał nawet, że szuka pracownika. – Nic trudnego, trzeba tylko umieć opowiadać o samochodach – mówił. – Więc jakbyście słyszeli o kimś chętnym, to kierujcie go do mnie. Tak, teraz była doskonała okazja, żeby szwagier odwdzięczył się za te wszystkie gościny u nas. Bez wahania wykręciłam jego numer: – No cześć, Michałku – zaczęłam. – Jak interesy, dalej szukasz kogoś do komisu? – A wiesz, że tak – usłyszałam po drugiej stronie słuchawki i aż mi serce zabiło mocniej z radości. – Interesy idą nie najgorzej, więc pomoc by mi się przydała. Masz może kogoś na oku? Wiesz, chodzi o to, żeby był uczciwy, wyględny, no i żeby z ludźmi umiał gadać... – Mam dla ciebie kogoś idealnego – aż zatarłam ręce z radości, że tak szybko uporam się z problemem. – Antka! – Jakiego Antka? – po drugiej stronie słuchawki nagle zapadła złowroga cisza. – No mojego Antka przecież, mojego ślubnego. – wypaliłam jeszcze nieświadoma nadciągającej katastrofy. – Zwolnili go z pracy, redukcja etatu, no i szuka teraz biedak zatrudnienia… – Ale wiesz, z tym komisem to jeszcze nic pewnego. – Czy mi się zdawało, czy Michał nie chciał pomóc własnemu szwagrowi?! Aż się nogi pode mną ugięły! – I ja bym mu na początek mógł grosze zaproponować, to bez porównania do tego, co zarabiał na państwowym… – Ale to bez znaczenia, Michał – zapewniłam go szybko – Wiesz, jak to jest, jak się nie ma roboty, to jakiekolwiek zajęcie jest na wagę złota. – Powiem bez ogródek, Basia – usłyszałam. – To jest zajęcie dla kogoś młodszego. Nie obraź się, ale to nie jest robota dla Antka. Powodzenia w szukaniu dalej. Teraz na pewno nie mogłam się przesłyszeć. W głosie Michała brzmiała determinacja. Determinacja, żeby nie dać mojemu mężowi szansy. Po tym wszystkim, co dla niego i mojej siostry zrobiliśmy. To niewiarygodne. Gdy odłożyłam słuchawkę, czułam się, jakby ktoś przyłożył mi w głowę ciężkim narzędziem. Jak ja mogłam się tak pomylić. To na kogo człowiek może w dzisiejszych czasach liczyć, jak nie na rodzinę?! Nadal wściekła na Michała wykręciłam numer młodszej siostry. To jej dzieci najbardziej dały nam się we znaki podczas ostatnich świąt. Wykazałam się wtedy anielską cierpliwością w łapaniu ich na schodach, żeby nie ponabijały sobie guzów. „Kto jak kto, ale Gosia mi pomoże” – taką przynajmniej miałam nadzieję. – Cześć, siostra – westchnęłam – Słyszałaś już złą nowinę? Wiedziałam, że siostra nie pomoże mi w znalezieniu dla Antka zajęcia. Od wielu lat siedziała w domu na utrzymaniu szwagra, który dobrze zarabiał – pracował jednak w specyficznej branży, i Antek nie miał tam czego szukać. Miałam jednak inny pomysł na to, by siostra mogła mi się przysłużyć. Nie dalej jak podczas moich ostatnich imienin opowiadała, że całkiem dobrze im się teraz powodzi i udało im się nawet odłożyć sporą sumkę na koncie. – Nie, nic nie słyszałam – odparła Gosia. – Coś nie tak u kogoś ze zdrowiem? – zaniepokoiła się. – Nie, dzięki Bogu zdrowie nam jeszcze dopisuje – westchnęłam. – Ale Antek stracił pracę. Nie dość, że zamartwiam się tym, gdzie on w jego wieku znajdzie zajęcie, to jeszcze… Wiesz, w zeszłym roku wzięliśmy tę pożyczkę na remont dachu… Lada chwila przyjdzie wezwanie do zapłaty, a ty ostatnio, jak u nas byliście, opowiadałaś, że nieźle wam się powodzi… Może mogłabyś mi pożyczyć kilkaset złotych? Po drugiej stronie słuchawki zapadła dziwna cisza. To na pewno nie było to, czego się spodziewałam. I nagle, jeszcze nim Gośka wypowiedziała pierwsze słowa, wiedziałam, co teraz nastąpi. Moja siostra mi nie pomoże. Najbliższa mi rodzina odsuwa się od nas, bo mamy kłopoty. To po prostu było niewiarygodne! – Nie bardzo wiem, jak ci to powiedzieć, Basiu – w głosie Gośki słyszałam wahanie. – Chyba źle mnie zrozumiałaś. Owszem, mieliśmy jakieś tam oszczędności, ale właśnie kupiliśmy terakotę do kuchni… Sama rozumiesz… Chętnie ci pomogę, ale to nie jest dobry moment… Nie czułam się na siłach słuchać tego dłużej. Jeszcze nim Gośka skończyła zdanie, odłożyłam słuchawkę i przez chwilę wpatrywałam się w nią oniemiała. To się nie mieściło w głowie. Moja rodzina nie okazała nam wsparcia w momencie, kiedy najbardziej tego potrzebowaliśmy. Jak ja to powiem Antkowi? Tyle razy namawiał mnie, żebym przestała się dla nich poświęcać – czyżbym po niewczasie miała przyznać mu rację? Mój świat przewracał się do góry nogami. Załamana weszłam do salonu, spodziewając się, jak zwykle w ostatnich dniach, zastać tam męża leżącego na kanapie przed telewizorem. O dziwo, Antka nie było. Pełna najgorszych przeczuć wystukałam numer jego komórki. Bo to wiadomo, co zdesperowanemu facetowi w średnim wieku przyjdzie do głowy?! Na szczęście Antek odebrał już po dwóch sygnałach: – Przepraszam, że ci nic nie powiedziałem, musiałem wziąć samochód – dopiero teraz zobaczyłam przez okno, że na parkingu brakuje naszego auta. – Zadzwonił sąsiad, wiesz, ten spod dwójki, że jest robota, no i musiałem od razu się stawić. Wiesz, żadne mecyje, ale też nie najgorzej. Hurtownia owocowo–warzywna. Potrzebowali kogoś do obsługi klientów. Już mnie zaakceptowali. Oczywiście muszę się jeszcze trochę poduczyć, wiesz, tu używają takiego programu do księgowania, którego wcześniej na oczy nie widziałem, no i wiek już nie ten, żeby tak wszystko do głowy łatwo wchodziło, ale jakoś dam radę – dawno nie słyszałam Antka tak podekscytowanego. – A co tam u ciebie, kochanie, gdzie tak dzwoniłaś przez całe popołudnie? – A, nigdzie – mruknęłam niechętnie. – Tak jakoś… Co ja miałam Antkowi powiedzieć? Że obdzwaniałam całą rodzinę, żeby ktoś łaskawie nam pomógł i właśnie się dowiedziałam, że na nikogo tak naprawdę nie możemy liczyć?! Przecież to podkopało cały mój świat! „To obcy człowiek, sąsiad, któremu ledwie mówię dzień dobry, pamiętał, że potrzebujemy pomocy, a rodzina w ogóle się o nas nie zatroszczyła?! Jeszcze wam to kiedyś przypomnę!” – myślałam butnie. Cóż, widocznie i takie doświadczenie było mi w życiu potrzebne, bym wreszcie przejrzała na oczy. Jak to mówią: prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Właśnie się dowiedziałam, co oni są warci. Ale nie ma tego złego… Przecież niedługo będzie Wielkanoc. I zacznie się, jak co roku: – To może my wpadniemy na kilka dni? Nie chcemy robić kłopotu, ale u was jest taka wyjątkowa atmosfera... Szczęki wam poopadają, kiedy usłyszycie, że w tym roku mamy inne plany. Chcemy spędzić święta z tymi, na których naprawdę możemy liczyć – i na pewno nie będziecie to wy. Jak przyjdzie wam zapłacić po kilkaset złotych od osoby za pobyt w jakimś pensjonacie nad jeziorem, to pożałujecie, że nie pomogliście starej ciotce i wujowi w biedzie. Ale wtedy to będzie już za późno! Nie dam się więcej wykorzystywać. Więcej listów do redakcji: „Nie kocham męża. Tęsknię za mężczyzną, z którym miałam romans przed ślubem. On jest ojcem mojego syna”„Wyparłem się córki, ale zrozumiałem swój błąd. Po 15 latach chcę odzyskać z nią kontakt, ale jej matka to utrudnia”„Miałam raka, straciłam dwie piersi i męża, który mnie kochał, dopóki byłam zdrowa” Data utworzenia: 17 lutego 2016, 8:40. Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu? To powiedzenie z pewnością można odnieść do gwiazd show-biznesu. Doda i Natalia Kukulska pokłóciły się z przyrodnimi braćmi o pieniądze, a Adele i Angelina Jolie nienawidzą swoich ojców. Zobacz, które gwiazdy popadły w konflikt ze swoją rodziną. Faktycznie, jest o co się kłócić? Jarosław i Jacek Kret Foto: Kapif /9 Natalia Kukulska i Pikej Kapif Natalia Kukulska i jej przyrodni brat, Piotr Pikej Kukulski od dłuższego czasu nie rozmawiają ze sobą. Spekulowano, że muzyk do promocji własnej osoby zamierzał wykorzystać sławną siostrę. Natalia postanowiła, że w kwestii brata nie będzie się publicznie wypowiadać /9 Jarosław i Jacek Kret Kapif Jarosław i Jacek Kret są bliżniakami, ale nie darzą się braterską miłością. Prezenter pogody zarzucał bratu, że ten czerpie z jego popularności. Panowie od kilku lat nie utrzymują ze sobą żadnego kontaktu /9 Joanna Jabłczyńska Michał Pieściuk / Joanna Jabłczyńska od lat nie rozmawia ze swoim ojcem. Nie może mu wybaczyć romansu z inną kobietą. W jednym z udzielonych wywiadów wyznała: - Moi rodzice mieli wspólne bilingi. To ja zauważyłam, że często pojawia się jeden numer. A później wyszła na jaw kwestia zdjęć. Tato był na wyjeździe w Stanach, teoretycznie był to służbowy wyjazd. Została klisza ze zdjęciami. Poszłam wywołać te zdjęcia i tato był na nich z inną kobietą /9 Ola Kisio i Izabela Kisio-Skorupa Kapif Ola Kisio i Izabela Kisio-Skorupa są w konflikcie od dłuższego czasu. Mama Oli uparcie chce zaistnieć w polskim show-biznesie. Nie szczędzi intymnych szczegółów z życia rodzinnego. W jednym z wywiadów żaliła się: - Nie przypuszczałam, że moja Ola odpłaci mi za moją krwawicę taką obojętnością /9 Edyta Górniak z siostrą Studio69 Edyta Górniak z przyrodnią siostrą Małgorzatą nie ma żadnego kontaktu. Według doniesień prasy, Małgorzata zawsze była o nią zazdrosna i to ona próbowała skłócić ją z matką. Nie jest przypadkiem, że Edyta pogodziła się z mamą niedawno, gdy Małgosia jest za granicą /9 Doda i Rafał Rabczewski Kapif Doda i jej przyrodni brat, Rafał Rabczewski nie rozmawiają ze sobą od dłuższego czasu. Rodzeństwo pokłóciło się o pieniądze, które gwiazda rzekomo jest winna bratu /9 Angelina Jolie Angelina Jolie / Facebook Angelina Jolie nie umie wybaczyć swojemu ojcu, że zostawił jej matkę z dwójką dzieci na utrzymaniu /9 Lindsay Lohan Visual / Bulls Lindsay Lohan nienawidzi swojego ojca od czasów dzieciństwa, kiedy to doznawała od niego przemocy fizycznej. Ma o wiele lepszy kontakt z matką /9 Eminem Zuma Press Eminem podobnie, jak Angelina Jolie został porzucony przez ojca jako dziecko Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem: polski It means that sometimes even strangers have more empathy than our family members. You look at the photos and see smiling ppl but in reality there may be violence at home or other problems. Wysoko oceniany użytkownik polski Słowo "wyjść" ma wiele znaczeń, w tym wyrażeniu wykorzystane są dwa z nich: dobrze(źle) na czymś wyjść - zrobić dobry(zły) interes; zyskać (stracić) na czymś; dobrze wyjść na zdjęciu - ładnie wyglądać na fotografii "Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach" oznacza, że czasami NA interesach z rodziną (pożyczki, spadki, itp.) źle WYCHODZIMY, czasami możemy zostać oszukani lub wykorzystani. Krewni, bliscy ludzie, którym ufamy, mogą okazać się skąpi i pazerni. Najczęściej to wyrażenie używane jest w kontekście spraw finansowych, ale może się też odnosić do jakiejkolwiek formy braku pomocy i wsparcia ze strony rodziny, gdy okazujemy się w trudnej sytuacji. Żeby "dobrze wyjść na zdjęciu" wystarczy się uśmiechnąć :) To wyrażenie to gra słów - porównanie dwóch zupełnie różnych pojęć. Słowo "wyjść" ma wiele znaczeń, w tym wyrażeniu wykorzystane są dwa z nich:dobrze(źle) na czymś wyjść - zrobić dobry(zły) interes; zyskać (stracić) na czymś; dobrze wyjść na zdjęciu - ładnie wyglądać na fotografii"Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach" oznacza, że czasami NA interesach z rodziną (pożyczki, spadki, itp.) źle WYCHODZIMY, czasami możemy zostać oszukani lub wykorzystani. Krewni, bliscy ludzie, którym ufamy, mogą okazać się skąpi i pazerni. Najczęściej to wyrażenie używane jest w kontekście spraw finansowych, ale może się też odnosić do jakiejkolwiek formy braku pomocy i wsparcia ze strony rodziny, gdy okazujemy się w trudnej "dobrze wyjść na zdjęciu" wystarczy się uśmiechnąć :)To wyrażenie to gra słów - porównanie dwóch zupełnie różnych pojęć. Wysoko oceniany użytkownik polski Wytłumaczę to po polsku. To znaczy ze na zdjęciu wyglada się jak szczęśliwa i bezproblemowa rodzina natomiast w prawdziwym życiu rodzeństwo się kłóci i nie jest tak wesolo polski I think the most often we say it when it comes to money. Making any business with money (loan, selling things) often it goes wrong. "Wychodzić na zdjęciu" is sth like "to come out on a photo/to look good on a photo" and "wychodzić dobrze na biznesie" is "to do a good business with a profit". So with your family you won't do a good business (each is expecting a profit cause both sides expect a good price etc from his family member). But you'll look good with your family on a photo. :) Quite complicated. chiński uproszczony (Chiny) @peterPL thank you for your explanation. Mr Piotr. [Aktualności] Hej, Ty! Ty uczący się języka! Wiesz jak poprawić swój język obcy❓ Potrzebujesz tylko, żeby Twoje teksty poprawił native speaker!W HiNative native speaker poprawi Twoje teksty za darmo ✍️✨. Zarejestruj się Odpowiedz w tym temacie Dodaj nowy temat Rekomendowane odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Chciałam Was zapytać: Czy przychylacie się do powiedzenia że z rodziną najlepiej wychodzimy na zdjęciu ?Nie raz czytam o różnych niesnaskach między rodzeństwem, rodzicami, teściami a Wami i mam wrażenie że w wielu przypadkach na zdjęciu jest zawsze dobrze a w życiu to różnie z tym jest u Was. Napiszcie parę zdań i zapraszam do kliknięcia w ankietę Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź ...z rodziną najlepiej wychodzimy na zdjęciu ... jeszcze najlepiej stać z boku , bo zawsze można obciąć zdjęcie! -jakoś tak u nas dopowiadano do tego totalnie nie dogaduję się z moim bratem i bratowa, mimo ze mieszkamy w tym samym mieście to spotykamy się raz w roku - na Wszystkich św. przy grobie taty. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Roniu ja uważam że jak najbardziej tak. Ja osobiście rodzeństwa nie mam. Ale wiem co sie dzieje u T w rodzinie. Wszyscy obsmarowują sobie dupy a jak przychodzą święta to przy jednym stole wszyscy się kochaja U mojej mamy natomiast jest inaczej. Co mają sobie powiedziec, to mowią. Ale i tu i tu nie mogą na siebie nawzajem liczyc....niestety...... Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź I tak i nie:) Zawsze znajdzie się jakaś czarna owca w rodzinie, co to miesza i dupska smaruje Ja totalnie nie dogaduję się z moją teściową, nie ufam jej i...nie lubię. Za to na pozostałą częśc rodziny, moich rodziców, rodzeństwo, szwagierki, ciotki, na moją babcię i kuzynostwo zawsze mogę liczyć i oni na mnie również:) Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź To u mmnie jest inaczej I na zdjeciu wychodzi sie ok i w zyciu codziennym takze nie mam problemu ze swoja rodzina czy rodzina ze strony faceta .. Dobrze sie dogadujemy i widzimy sie dosc czesto Czasem za czesto Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź u mnie niestety powiedzenie się sprawdza chociaż chciałabym żeby było inaczej niby mam na kogo liczyć ale jak co do czego to wychodzi że żadna pomoc nie jest bezinteresowna life ... Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Tak... szwagrowie są beznadziejni i dwulicowi nie cierpią mnie ,bo ja zawsze powiem im w gębę co myślę ,a oni potrafią mi gadać na siebie ,a jak są razem to oboje na mnie nadają Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź W moim przypadku to powiedzenie absolutnie się nie sprawdza...Zarówno z moimi najbliższymi jak i z rodziną męża mamy swietne relacje i dobrze się czujemy w swoim towarzystwie. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź alecwiW moim przypadku to powiedzenie absolutnie się nie sprawdza...Zarówno z moimi najbliższymi jak i z rodziną męża mamy swietne relacje i dobrze się czujemy w swoim to trochę Tobie zazdroszczę!!!! Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Niestety jest to prawda moja rodzina jest wyrozumiała i rozumie że chce żyć samodzielnie,ale niestety nie potrafią tego zrozumieć rodzice mojego P,bo za bardzo wcinają się w nasze sprawy,zawsze wszystko najlepiej wiedzą i starają się decydować o naszym życiu. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź A u mnie jest ok, rodzenstwa nie mam ale ciotki kuzyni mama wszystko raczej zawsze fajnie:) A tesciowie moim zdaniem to nie rodzina. Cytuj - dwie kreseczki - 5 tydz - pierwsze USG - drugie USG widzialam Twoje serduszko - 19 tydz - pierwszy kopniaczek - jesteś chlopcem przyszedł na świat mój Synuś:) Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Amelka85A u mnie jest ok, rodzenstwa nie mam ale ciotki kuzyni mama wszystko raczej zawsze fajnie:) A tesciowie moim zdaniem to nie też Cytuj Tyś moje dziecie, ja Twoja mama!! Tyś mój mąż, ja Twoja żona!! Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź swoją teściową najchętniej w kosmos bym wystrzeliła teść nie żyje, szwagier i szwagierki znośni z moimi rodzicami stosunki się poprawiły dopiero jak sama zostałam mamą a reszta mojej rodziny-szkoda gadać, jeden drugiemu tyłek obrabia, na dodatek tacy ze sobą zżyci, że gdyby nie śluby i pogrzeby to by się w życiu nie spotkali Cytuj podaruj 1% dla Tomka Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Hmm to zalezy kiedy i z kim mnie w rodzinie sa osoby z którymi na prawdę dobrze tylko na zdjęciu sie wychodzi i to jeszcze jak stoi tak,żeby reka nie została jak się A są osoby takie,że nie moge na nich złego słowa poewiedziec :) Cytuj :36_1_11: :36_33_12: :36_33_12: :36_33_12: Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź nie wiem co zaznaczyć bo i Tak i Nie mam bardzo dobry kontakt z teściami bo mieszkamy niedaleko i sobie pomagamy, wiadomo że czasami są niesnaski bo każdy ma lepszy lub gorszy dzień i zdarza się nam coś chlapnąć ale szybko sobie wyjaśniamymama z kolei pomaga na odległość i choć może więcej pomogłaby będąc na miejscu to się cieszę że rzadko bywa bo nie możemy długo przebywać razem gdyż obie jesteśmy narwanez bratem się przyjaźniliśmy dopóki się nie ożenił, teraz zerwał kontakt i mówi się trudnoz dalszą rodziną trzymam się na dystans i wymieniam jedynie życzenia świąteczne Cytuj 12 tgc 26 tgc Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź nie wiem co zaznaczyc bo ja uzywam 2 wersje...najlepiej z rodzina na zdjeciu z boku - to sie sam odetniesz najlepiej z rodzina na zdjeciu w srodku - to cie nie wytna ;))) rzecz w tym ze uklady w rodzinie czesto ulegaja zmianie - mam przyklad na wlasnym bracie. jak on cos potrzebowal to ja glupia pomagalam - ale jak mi mial pomoc to czasu nie mial. mily jest zawsze jak kasa potrzebna... nauczylam sie i podchodze na dystans i juz nie pedze z pomoca Cytuj cyt: To, że twoja wrażliwość uczuciowa mieści się w łyżeczce do herbaty nie świadczy o tym, że wszyscy s Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Och tak! Na zdjęciu wychodzimy idealnie! Jak jesteśmy na wyciągnięcie ręki to próbują to brzydko wykorzystywać( wpadają z niezapowiedzianymi wizytami i nawet nie peszy ich to,że akurat mamy gości,których nie widzieliśmy sto lat- nie ma sprawy- przyłączają się do imprezki i jeszcze roszczenia: zrób kawy,zrób herbaty,no co nie masz zielonej?,podrzucają dzieci bez uprzedzenia),jak spotykamy się rzadko,da się wytrzymać. Z rodzicami nie za bardzo bo próbują ingerować w moje decyzje i wychowanie dziecka- nie potrafią pojąć,że jestem dorosła i sama decyduję o swoich sprawach. Z teściami też nie najlepiej bo swoim zachowaniem i komentarzami próbują mnie dyskredytować w oczach mojej moja córcia zaciekle staje w mojej obronie i kończy się tym,że obraża się na dziadków i nie chce do nich się,że są już na etapie porzucania tej metody zaburzania naszych jak widzimy się rzadko to przez godzinkę potrafi być miło. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Jak najbardziej TAK!!!Nie powiem, że na moją mame nie mogę liczyć bo mogę jak najbardziej. Ale ciotka od strony mamy to stara i czy za plecami czy w twarz powie najgorsze rzeczy, które nie są prawdą. Rodzinę ze strony męża zabardzo nie znam. Znam tylko babkę, dziadka i matke. Na jego babcię też możemy liczyć, zawsze nam pomoże jak tylko jest w stanie. A teściowa skopałaby jeszcze leżącego. Tylko wysłać ją na księżyć Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Statystyki użytkowników 28593 Użytkowników 2074 Najwięcej online Najnowszy użytkownik psychicwava Rejestracja 15 godzin temu Kto jest online? 1 użytkownik, 0 anonimowych, 488 gości (Zobacz pełną listę) Ernesto Najnowsze Najpopularniejsze Najczęściej czytane "Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu" Niestety! Jestem fotografem, kompletnym amatorem. Nie mam papierka, certyfikatu, który by jakoś określał moje możliwości. W dziedzinie "siedzę" od dobrych 7-8 lat, więc jednak coś tam umieć muszę, i zaznaczam, że zainwestowałam w ostatnim roku dużo pieniędzy w to co mam, logiczne więc, że zdjęć za przysłowiowy uśmiech nie robię już, chociaż w moim mieście biorę i tak najmniej. Tak, żeby mi się powoli wszystko zwróciło. W rodzinie ostatnio posypało się wesel, aczkolwiek mieszkając na wyspach, nie śpieszno mi było jechać na każde z nich, jeszcze jakby były w dość bliskich terminach... ale tak naprawdę podzielone były o kilka miesięcy od siebie. Kasa na bilety, kasa na prezent, ciuszek jakiś, wynajęcie samochodu w Polsce... No cóż, koszty, bardzo duże koszty. Jedną wizytę odwołałam, ze względu na mój wypadek ze schodami. Bilety przebukowane, bo drugie wesele mogę przecież zaliczyć. Urlop tygodniowy akurat mi wypadał na te dni, to i telefon wykonałam z potwierdzeniem zaproszenia do młodej pary, gadka szmatka, nie ma problemu, mają rezerwę w miejscach (bo jakby nie patrzeć, najpierw powiedziałam, że nie przylecę) a tu taki kwiatek: - Słuchaj, bo mi się fotograf wykruszył kilka tygodni temu, a wiesz jak to jest znaleźć kogoś dobrego na już.. - No, wiem, ciężko. Ludzie ze smykałką mają terminy zajęte na rok w przód. - To może Ty byś mogła? Wiem, że sprzęcik masz i widziałam twoje portfolio! Chwilka na kalkulacje, ile kosztowałoby dokupienie bagażu na "sprzęcik" i inne aspekty... No, nie, chyba jednak nie mogłabym. - Słuchaj, z całym szacunkiem, ale nie wiem, czy dam radę dokupić bagaż. Ostatnio mnie szarpnęło, chrześniak urodziny miał i w ogóle. Poza tym, musiałybyśmy się dogadać co do ceny za zdjęcia. - Jak to ceny?! - No, zatrudniasz mnie tak? Z wesela będę miała marne ochłapy w postaci zdjęć, na których mnie w dodatku nie będzie, nie pobawię się, zapewne zdjęcia z poprawin też chcesz mieć + sesja ślubna? - ALE PRZECIEŻ JESTEŚ MOJĄ RODZINĄ? To jak to tak, hehe, kasę ode mnie weźmiesz? Powiedzmy, że to taki prezent ślubny! - Słuchaj, B. ja pieniędzy zainwestowałam kupę w to co mam, jeżeli szukasz jelenia, to szukaj go dalej, bo rodzina rodziną, upust co najwyżej Ci mogę jakiś strzelić, w ramach pokrewieństwa. Nie jadę do pracy, a po to, żeby odpocząć. Ile miałaś płacić poprzedniemu fotografowi? - No... koło 3000zł... termin bukowałam już rok temu, tylko, że dzwoniłam do niego, że jednak mogę mu dać co najwyżej 1,5 kafla, bo te jego zdjęcia nie są tyle warte.. No i on powiedział, że w takim razie na weselu będzie do "oczypin" i sesja ślubna zawierać będzie tylko kilka zdjęć bez albumu i tak dalej. To mu kazałam się w d*pę pocałować no bo jak to tak, oszust jeden! Szlag mnie trafił, policzki aż piekły od złości, bo to totalny brak szacunku do człowieka pracującego, inwestującego w swoją pracę. Z tego co wiem od babci mojej, miał być renomowany fotograf, a i tak po znajomości mniej wziął za dwa dni fotografowania. - To co, przyjedziesz? Jakoś się dogadamy hehe? - Na wesele przyjadę, fotografa musisz poszukać, bo ja będę na minusie z kasą, to chociaż chciałabym żeby bilety mi się zwróciły i bagaż w dwie strony. - TO WIESZ CO? ODWOŁUJE ZAPROSZENIE! TAKA Z CIEBIE RODZINA?! JA POGADAM Z TWOJĄ MAMĄ, ONA CI DO ROZUMU PRZEGADA, TY GŁUPIA *IPO TY! JESZCZE SIĘ BĘDZIESZ PROSIĆ O BYCIE NA MOIM WESELU! Bezczelna rozpieszczona smarkula, która organizuje wesele za pieniążki rodziców i myśli, że wszyscy będą koło niej skakać, za darmo najlepiej! Drugi dzień mnie trzęsie jak przypomnę sobie rozmowę. Do Polski lecę, bo odpocząć nie zaszkodzi, szczególnie, że i bilety są kupione, a i rodzina w jednym miejscu będzie. Co do wesela... jakoś mi, kurde, nie szkoda!

z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu